Chyba jestem Wam winna kilka słów wytłumaczenia, dlaczego w Szkole Szydełkowania taka cisza. To nie tak, że nie mam czasu, ganiam po mieście od świtu do nocy, a w domu jestem tylko gościem. Albo że dopadło mnie jakieś przedwiosenne przesilenie, chandra i inne takie zmory, które skutecznie zakłócają procesy twórcze. Czasu mam aż nadto, a przedwiośnie to moja ulubiona pora roku. 🙂 To sił brak. Takich fizycznych. Jestem zmęczona, nawet jak nic nie robię. Na szczęście przyczyna tego zmęczenia nie była trudna do odgadnięcia. Byłam już u lekarza. I był to nasz pierwszy kontakt z niemiecką służbą zdrowia. Jakie wrażenia? Ano takie, że coraz bardziej jesteśmy pod wrażeniem tego, że tutaj wszędzie można dogadać się po angielsku. Lekarz – no problem, aptekarka – no problem, panie w rejestracji – no problem. (Odkąd tu jesteśmy po angielsku udało nam się dogadać również z: weterynarzem, kasjerkami w supermarketach, ekipą remontującą klatkę schodową, gościem, który podłączał nam internet, kilkoma urzędnikami, a nawet z panem-złotą rączką, który na polecenie właściciela mieszkania montował czujnik dymu). I po każdym takim spotkaniu pojawia się myśl, że w Polsce to jeszcze nie jest takie oczywiste, że lekarz będzie płynnie mówił po angielsku itd itd. To był taki mały off topic 🙂 A teraz do rzeczy. Od lekarza dostałam jakieś tabletki. Jeśli nie pomogą – czeka mnie kolejna wizyta i pewnie jakieś dodatkowe badania, analizy, może nawet krótki pobyt w szpitalu. Jednak aż tak daleko nie sięgam myślami. Mam nadzieję, że tabletki wystarczą. Positive thinking to podstawa w tej sytuacji 🙂 To jednak nie zmienia faktu, że nie czuję się w pełni sił. Nie wiem, co będzie z obiecywanymi na koniec marca tutorialami świątecznymi. W ogóle marzec miał być miesiącem tematycznym o koronce irlandzkiej, ale się nie udało. Pomijam już zupełnie to, że wstydzę się za ogromnie zaniedbaną i rzuconą w otchłań internetowego niebytu Męską strefę. Pamiętacie jeszcze tę ankietę z końca roku, której wyniki do tej pory się nie ukazały? Właśnie w ramach tej Męskiej strefy jako pierwszy miał się ukazać tutorial na najprostszą męską czapkę. Zdaję sobie sprawę, że to już nie ten czas. Przegapiłam zimę. Pewnie dlatego, że u mnie w ogóle jej nie było. 🙂 Jak widzicie – w Szkole Szydełkowania zapanowała totalna degrengolada. I żeby jeszcze dać temu potwierdzenie tylko napomknę, że szorty w proszku, miś wciąż bez łapek, mała czarna wigilijna wciąż niepodłożona, bransoletki wciąż bez zapięć, bo paczka z Polski jeszcze nie dotarła. A nowo skrojona bluzka – leży skrojona i czeka na zmiłowanie. Taaaak, degrengolada i dekadentyzm, jakich mało… Nawet wpis będzie bez zdjęcia, bo jedyną dobrą ilustracją byłabym ja sama pod kocem. I to wcale nie pośrodku nieskończonych robótek. A wierzcie mi, nie chcecie tego oglądać 🙂 __