Przyszedł czas na zapowiadane mitenki. Już dłużej marznąć przecież nie możecie! Są naprawdę bardzo proste w wykonaniu, a ich wyszydełkowanie zajmie Wam chwilę. Jedynym ozdobnikiem i zarazem najtrudniejszą rzeczą do wykonania są te udawane warkoczyki. Ale spokojnie, to tylko oczka łańcuszka, nic prostszego już być nie mogło. Jak już pisałam, te nasze mitenki to projekt Crochet Dreamz. I właśnie na tym blogu znajdziecie do nich instrukcję: Crochet Dreamz. Instrukcja znajduje się w linku wyróżnionym na niebiesko pod koniec wpisu. Po otwarciu można ją też ściągnąć. Na jedną parę mitenek potrzeba ok. 100 gramów włóczki o grubości, którą Amerykanie określają „worsted yarn”. Jest to włóczka średniej grubości. Na nasze miary przełożyłabym to jako ok. 180 metrów w 100 gramach. Moje obie włóczki są nieco grubsze. Bordowa to tylko 80 metrów w 100 gramach, jasna: 110 m/100 g. Ale nie zraziłam się tą różnicą, ponieważ najpierw zrobiłam próbkę. Wiem, że niektórych z Was trudno na próbki namówić, tym bardziej w tak prostym projekcie. Jeśli jednak wybraliście włóczkę sporo odbiegającą od tej, która jest zalecana w instrukcji, to jednak byłabym za tym, żeby próbkę wykonać. Oczywiście wielkość próbki możecie regulować także poprzez dobranie większego lub mniejszego szydełka. Ja użyłam szydełka 5 mm. Do zabezpieczania nitek na końcu przyda się igła z tępo zakończonym czubeczkiem. I tu wyśmienita wiadomość dla tych, którzy nie lubią chować nitek. Jeśli dobrze się wszystko rozplanuje, to na koniec do zabezpieczenia zostają tylko dwie takie zmory. Mam nadzieję, że ten argument ostatecznie Was przekonał do sięgnięcia po ten wzór 🙂 Jeśli wszystkie szczegóły techniczne już za nami, to zapraszam do obejrzenia tutorialu: Moje obie wersje kolorystyczne powstały z włóczek, które kupiłam w Lidlu. Bordowa to Amelie, 80% akrylu, 20% wełny. Jasna to Meli, 100% wełny merynosów. Na początku roku wydziergałam na drutach też z lidlowej włóczki kamizelkę z kapturem. Była to Maike, 100 % wełny, 210 m/100 g. I muszę szczerze przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona jakością wszystkich tych włóczek. Oczywiście ta z domieszką akrylu nie dorównuje pozostałym, ale i tak jest świetna w swojej klasie. Zmierzam do tego, że tutaj w Niemczech wełna dobrej jakości kosztuje naprawdę sporo (od 4 euro za motek 50 g). Zatem te włóczki z Lidla to dla mnie wybawienie. Nareszcie mogę kupić coś stacjonarnie, co mnie nie zrujnuje. Choć nie wiem, czy to do końca akurat prawda. W tym tygodniu zapłaciłam w Lidlu 42 euro tylko za włóczki. Sama sobie tłumaczę, że to już prezent świąteczny. 🙂