W czasie, gdy wybierał się wzór na tunikę, firanka jakby sama się robiła. Zaczęłam trochę ciaśniej robić i nie wiem, czy uda mi się to potem zniwelować. A pruć szkoda. Najciekawsze jest to, że jak rozkładam robótkę na podłodze, żeby ją sobie obejrzeć w całej okazałości, zaraz pojawia się Kocię i daje mi do zrozumienia, że to jego firanka. No przecież, że jego, jak całe mieszkanie, my tu tylko płacimy rachunki.