Bogowie chyba wysłuchali moich próśb! Jakiś czas temu narzekałam, że mieszkając w Niemczech, nie natrafiłam jeszcze na second hand. Z zazdrością patrzyłam na Wasze zdobycze za 1 zł. Zasłonki, ogromne bluzki, spódnice. Tymczasem ja mogłam sobie jedynie kupić cieniutką bawełnę za 10 euro. Coś lepszego za nie mniej niż 15 euro. Ale w moje ręce wpadł pewien numer lokalnej gazety. Na jej pierwszej stronie był artykuł o sklepie z rzeczami używanymi. Niewiele jeszcze rozumiem w tym dziwnym języku, ale to jedno zrozumiałam – ubrania do przeróbki, kto wie może nawet zasłonki. Pierwsze wrażenie po wejściu – Czacz. Kto był w Czaczu, ten wie, o czym mówię. W tym sklepie jest wszystko. Nawet stare pordzewiałe maszyny do szycia. Ale najważniejsze, że za 5 euro wyszłam z czterema nowymi poszwami na kołdry. Nowiuśkie, nowiusieńkie. Dwie białe (były cztery, ale rozsądek kazał się ograniczać), niebieska dwustronna z motywami peonii (?) i żółta w jaśniejsze kółeczka. Na białe jeszcze nie mam pomysłu. Choć w pierwszej chwili słyszałam moją Rodzicielkę, która na ich widok mówi: – dobre na obrus na kolędę (ewentualnie na wigilię). Z żółtej chciałabym, żeby powstała spódniczka, taka do kolan, marszczona. Na pewno to dobry fason dla tej poszewki. Ale nie wiem, czy dla mnie. No i moja ulubiona, niebieska. Poniżej zdjęcie lewej strony, po prawej jest ciemniejszy negatyw. Ale to chyba lewa strona bardziej mi się podoba. Chciałabym z niej zrobić sukienkę, prostą, bez rękawków, ewentualnie z rękawami skrojonymi z całości. To były łupy, teraz czas na prezenty. Odwiedziła nas Teściówka Moja Jedyna. I przywiozła: – włóczkę (bawełna z wiskozą), którą zaczęła przerabiać, ale na jej projekt okazało się za mało. Więc kupiła sobie nową, a tę dała mi do sprucia. – przywiozła też coś, za czym tęsknią niemal wszystkie z Was. Tadam: Owerlock to prezent imieninowo-urodzinowo-dniokobietowo-gwiazdkowy od Ponterka. Zamówiliśmy do Polski jakieś dwa tygodnie temu i teraz wreszcie mogę się nim cieszyć. Pierwsze wrażenie – ale on cichy. Na więcej wrażeń przyjdzie poczekać, bo zupełnie nie mam teraz czasu, żeby na spokojnie do niego usiąść. – i ostatni prezent. Dzianina od Teściówki Mojej Jedynej, cobym na tym owerloku miała co szyć No i tu właśnie dochodzimy do tłumaczenia tytułu – kiedy ja to wszystko przerobię, wykorzystam, wydziergam, uszyję, to ja nie wiem. Doba jest za krótka, a życie… A życie też jest za krótkie. *** Trochę mało szydełkowy wpis dzisiaj wyszedł. Kto śledzi facebooka pewnie już dostrzegł, że powstały już dwa topy. Jeden normalny rozmiarowo, drugi w wersji mini. Czekam na informację od jednej z dziewczyn, czy mogę jej zdjęcia wkleić tutaj. A jak tylko ją dostanę, to będę chwalić. Kto wie, może do tego czasu powstaną jeszcze kolejne bluzeczki.