Oficjalnie od dzisiaj dostępne jest na rynku nowe wydanie specjalne „Mollie potrafi”, po raz kolejny w całości poświęcone drutom. „150 pomysłów do zrobienia na drutach” to ciekawa pozycja, zwłaszcza dla tych, którzy z namaszczeniem odkładają ostatnie 5 metrów każdego motka ze słowami: może kiedyś się przyda. I to jest właśnie ten czas! Teraz wszystkie resztki mogą już wychylić się z najciemniejszych kątów naszych pudeł, skrzyń i zakamarków!

„150 pomysłów…” kupiłam w przedsprzedaży przed weekendem. A dzisiaj wydanie elektroniczne miałam już u siebie. Książka będzie dostępna w kioskach prawdopodobnie od 10 lutego. Na końcu tego wpisu znajdziecie kilka informacji, jak można ją kupić. Mam też dla Was mały bonus.

150 pomysłów do zrobienia na drutach, druty, gazeta, Mollie potrafi, Szkoła Szydełkowania

Ale zanim o wydawaniu kasy, to może kilka słów o tym, czy w ogóle warto. Moim zdaniem warto. Ale pod warunkiem, że nastawicie się właśnie na to uwalnianie resztek włóczek i na dość niewielkie, choć muszę przyznać, pomysłowe projekty. Nie znajdziecie tu wielkich, skomplikowanych obrusów, serwet ani swetrów, które będą przekazywane z pokolenia na pokolenie. Ideą zebrania w całość tych wszystkich proponowanych rzeczy było chyba: „no dobrze, mam jeden motek włóczki, co mogę z niego zrobić?” albo „nigdy w życiu nie zmarnuję nawet kawałka włóczki, przerobię ją lepiej na kwiatki”.

Choć z tym przerabianiem resztek, to radzę jednak uważać. Pomyślałam, że już dziś zacznę coś robić, żeby móc Wam coś choć zaczętego pokazać. Zdecydowałam się na kurki. No i co? Oczywiście okazało się, że nie mam odpowiedniej włóczki. Gdybym nie miałam mocnego postanowienia niekupowania, to już bym leciała do sklepu. 🙂

150 pomysłów do zrobienia na drutach, druty, gazeta, Mollie potrafi,

„Przydasie” i „durnostojki”

Na 116 stronach zebrano przeróżne maleństwa; zarówno rzeczy użyteczne, jak i takie tylko do ozdoby. Opaski, serduszka, kwiaty, osłonki na kubki i słoiki, skarpetki, breloki. Są też pokrowce, zabawki, piórniki. I wymieniać można by było jeszcze długo. Nie liczyłam, czy jest ich rzeczywiście 150, ale podejrzewam, że właśnie tak może być.

Przerzucałam strona po stronie, mając wrażenie, że to jakaś skarbnica. Odwracałam stronę, a tam trzy projekty, na kolejnej – znowu trzy. Mieściły się, bo przecież instrukcje na takie drobnostki nie są wcale długie.

Wydawnictwo umożliwia przejrzenie całości w bardzo poglądowej wersji tutaj.

Strona graficzna

Wiadomo, „Mollie potrafi” wydawane jest na licencji i nie jest tajemnicą, że sporo artykułów to tłumaczone przedruki, pewnie nawet z całego świata. Zaletą tego rozwiązania jest niewątpliwie szata graficzna wszystkich wydań, które wychodzą pod szyldem „Mollie…”. Są to naprawdę profesjonalne gazety, czy może nawet już książki, które wertuje się z prawdziwą przyjemnością. Zdjęcia są przepiękne. Skład instrukcji czytelny. Jakość druku i papieru nie mogłyby chyba już być lepsze.

Mniejsze projekty umieszczono po cztery na jednej stronie, zaznaczając, że można je wyciąć. Jasne, jeśli ktoś chciałby zyskać na mobilności takiej instrukcji, to jest to bardzo dobry pomysł. Wycinam sobie 1/4 kartki, wkładam do torebki razem z włóczką i drutami i mogę sobie kwiatka wydziergać w kolejce do lekarza. Ale ja wolałabym jednak nie niszczyć takiej wspaniałości. Prędzej zrobiłabym zdjęcie telefonem i spoglądała na nie podczas dziergania. A telefon przecież zawsze mam przy sobie.

Na początku chciałam zrezygnować z kupna „150 pomysłów…” w wersji elektronicznej. Chciałam poczekać na wyjazd do Polski i możliwość kupienia wersji papierowej, żeby bez końca móc wertować ją potem do poduszki. Ale przeważyła chęć jak najszybszego sprawdzenia, co też tam w środku jest. I nie żałuję.

Czy to dobre dla początkujących?

Jak dobrze wiecie, nie jestem mistrzem w robieniu na drutach. Dość późno zaczęłam przygodę z nimi i wciąż brak mi wprawy. Dlatego, wiedziona kompleksami, sięgam po nie niezmiernie rzadko. W skrócie mówiąc – tak, jestem początkującą dziewiarką. Dlatego po pobieżnym przejrzeniu projektów, rzuciłam się na ostatnich kilka stron, gdzie umieszczono instrukcje, jak wykonywać poszczególne oczka, jak je nabierać i kończyć, jak rozszyfrować skróty itd. I czego nie rozumiałam z opisu, to dojrzałam na zdjęciach. Dzięki temu trudniejsze kwestie z instrukcji mogłam rozwiązać od razu, sięgając właśnie do tych kilku ostatnich stron. Nie musiałam szukać informacji poza tym wydaniem.

Dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to dobra pozycja dla początkujących. Zwłaszcza, że tak niewielkie projekty są wdzięczne do ćwiczeń. Jeśli coś się nie uda, gdzieś się pomylimy, to nie jest żal pruć i zaczynać wszystko od nowa. Gdyby to był wielki obrus albo sweter i gdyby w ostatnim okrążeniu okazało się, że gdzieś na początku był błąd, to mogłoby to poważnie zniechęcić do kolejnych prób. A tu, rach-ciach, prujemy i zaczynamy od nowa.

Jeszcze jedna uwaga dla osób początkujących. Jak już pisałam, „150 pomysłów…” to przedruk. I o ile kwestię językową, użycie skrótów i ich tłumaczeń polskie wydawnictwo było w stanie rozwiązać bez problemów, to kwestia zdjęć (zwłaszcza w końcowej części książki) nie została rozwiązana. Mianowicie na zdjęciach pokazujących wykonywanie krok po kroku poszczególnych oczek osoba dziergająca trzyma włóczkę w prawej dłoni (sposób angielski). My jesteśmy przyzwyczajeni do dziergania w sposób kontynentalny, czyli trzymamy włóczkę od kłębka w lewej dłoni. Jeśli ktoś miałby od początku uczyć się dziergania tylko z tych zdjęć, mógłby mieć niezłą zagadkę, jak ta nitka jest prowadzona.

Jak kupić

Wydanie papierowe jest lub za chwilę będzie w kioskach. Cena: 19,90 zł.

Poza tym jest również możliwość zamówienia wersji papierowej przez internet na stronie wydawnictwa. Co ważne, nie ma dodatkowych kosztów przesyłki. Czyli w tym wypadku cena również wynosi 19,90 zł.

A jeśli macie ochotę na wersję elektroniczną, to zamówicie ją również na stronie wydawnictwa. Po zatwierdzeniu przelewu, link do pliku .pdf przyjdzie na maila. Cena: 12,50 zł.

I na koniec mały prezent ode mnie. Jeśli w podsumowaniu zamówienia zaptaszkujecie podpunkt „Posiadam kod rabatowy” i wpiszecie: PUK479937, to za gazetę zapłacicie jedynie 50%!

Kod ten działa jedynie dla nowych klientów strony wydawnictwa (czyli dla osób, które dotąd nic nie zamawiały), na wszystkie tytuły, ale tylko na jeden egzemplarz (czyli nie musicie kupować akurat „150 pomysłów…”, może to być coś innego z oferty wydawnictwa), nie obejmuje ofert w przedsprzedaży. Rabat mogę Wam zaoferować dzięki zasadom Klubu Ulubionego Kiosku, którego regulamin znajdziecie tutaj.

 

PS Wiem, że są wśród Was osoby, które czekają na tutorial na pokrowiec w pepitkę. Uprzejmie proszę o wybaczenie tego opóźnienia. Film jest już w połowie nagrany, a ciągle coś mi przeszkadza, żeby go na spokojnie dokończyć. Przede wszystkim jest fatalna pogoda. W środku dnia jest tak ciemno, że muszę zapalać lampkę na biurku, które stoi bezpośrednio przy oknie. No i w piątek doszło przeziębienie mojego męża, który namiętnie kaszle i chrząka. I żal mi mówić do niego: teraz bądź cicho, bo nagrywam. Przecież on taki biedny jest i bez tego 😉

Ale tutorial będzie na stówę!