Zanim o tej tytułowej parze, muszę lekko zagaić temat.

***
To już ponad 5 lat. Tyle czasu trwa moja fascynacja pewnym polskim zespołem rockowym, którego historia jest znacznie dłuższa. Zaczęło się od warszawskich Wianków. Poszłam na ten koncert zupełnie przypadkowo. Mieszkałam blisko, żal było opuścić taką imprezę. Tym bardziej, że miałam wtedy fazę na robienie zdjęć koncertowych. Zdjęcia oczywiście w ogóle się nie udały, bo scena wielka, a ja mimo, że w pierwszym rzędzie, stałam dość daleko.

ByÅ‚am wtedy pierwszy raz na koncercie T.Love. Do tej pory kojarzyÅ‚am ten zespół z piosenkÄ… „ChÅ‚opaki nie pÅ‚aczÄ…”, ewentualnie „Warszawa”, nawet nie znaÅ‚am „IV LO” ani „Kinga”. Ale poniosÅ‚a mnie ta energia, którÄ… Muniek Staszczyk zarażaÅ‚ ze sceny.

Obok niego staÅ‚ pewien mÅ‚ody gitarzysta. Janek PÄ™czak. W przecudownym, ogromnym berecie w kolorach rasta. SkakaÅ‚ z tÄ…  swojÄ… gitarÄ… i robiÅ‚ naprawdÄ™ niezÅ‚e show. Od tego dnia byÅ‚am na każdym koncercie T.Love w Warszawie, dopóki tam mieszkaÅ‚am.

A plan na te koncerty byÅ‚ taki – zobaczyć beret Janka (jakkolwiek to nie brzmi), zrobić mu zdjÄ™cie, jak skacze i posÅ‚uchać, jak na finaÅ‚ Å›piewa z MuÅ„kiem „No woman no cry”. Ten skok udaÅ‚o mi siÄ™ uwiecznić tylko raz.

 A beret. Beret też udaÅ‚o mi siÄ™ sfotografować dość dobrze, ale fotka ta pewnie zostaÅ‚a na jakiejÅ› pÅ‚ytce w Polsce. W sieci znalazÅ‚am tylko takie moje zdjÄ™cie:

Wtedy jeszcze nie szydełkowałam. Nawet pewnie nie podejrzewałam, że
kiedyś zacznę. Dlatego na fali tego szału powstał nie beret, a zegar z płyty
winylowej.

Szablon zrobiony oczywiście na podstawie zdjęcia. Była też koszulka, ale gdzieś mi się jej fotka zapodziała. Marzyłam też (i chyba nadal marzę) o pasku do aparatu w kolorach rasta. O takim pasku, jaki ma Janek przy gitarze na poprzednim zdjęciu.

Teraz nadszedÅ‚ zaÅ› czas, żeby zrobić coÅ› kolejnego. OczywiÅ›cie – beret!

I to nie tylko dla siebie. Bo ja z zasady mogÅ‚abym caÅ‚Ä… zimÄ™ korzystać wyÅ‚Ä…cznie z dobrodziejstw kaptura. Ale mąż mój potrzebuje czapki. I to on, pewnie pod wpÅ‚ywem tych koncertów, na które udaÅ‚o mi siÄ™ go wyciÄ…gnąć, podpowiedziaÅ‚, żeby zrobić mu czapkÄ™ w kolorach rasta. „Ale bÄ™dÄ™ jÄ… nosiÅ‚ tylko wtedy, jak Ty też sobie zrobisz” – dorzuciÅ‚ jakby od niechcenia, ale dość przekonujÄ…co. ChciaÅ‚, nie chciaÅ‚. PowstaÅ‚y dwie sztuki.

Wersja męska i damska. Do kompletu. Żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy do pary. (Ta dla mnie jeszcze z nitkami, bo zdjęcia robiłam za dnia, przed powrotem męża z pracy i przed jego ostateczną akceptacją).

Wersja męska to same słupki.

Wersja damska z półsłupkami i jakimiś muszelkami, które skryły się gdzieś pod naporem grubości włóczki. Ale przynajmniej będzie ciepło.

Jako córka swojego taty (który nawet w mroźną noc potrafi spać przy otwartym oknie), jestem dość wytrzymała na zimno, a właściwie jestem zimnolubna. Podejrzewam, że ta czapa przyda mi się gdzieś dopiero przy temperaturze -10 stopni :))))

Włóczka Oliwia, 25% wełna, 75% akryl, 250m/100g, szydełko 3,0 mm.

I jeszcze tak dla uÅ›ciÅ›lenia tematu – nie – nie mamy dredów, nie – nie palimy trawki, tak – czasem lubimy pobujać siÄ™ przy reggae.

Polecam Wam także jeszcze zespół Janka. The Relievers. Czekam na ich płytę od tamtego pierwszego koncertu w Warszawie. Na razie jest jeden teledysk. Płyta podobno coraz bliżej.
The Relievers – „Oh Girl”
(Coś mi blogger robi psikusy i nie chce załączyć tego teledysku. Mam nadzieję, że wklejony link jakoś zadziała).