Dziś będzie krótko. Pochwalę się tylko postępami w pracach nad firanką. Dochodzę do wprawy, elementy robię coraz szybciej i nie muszę patrzeć już na schemat. Kłopoty pojawiają się przy końcu rzędów, ale wystarczy jedno spojrzenie na wzór i jestem w domu. Dzielnym pomocnikiem jest oczywiście kocię, które wprawę ma w grzaniu kolan. Niestety, nie rozumie, że jak się na tych kolanach rozłoży, to robiona firanka będzie cała w sierści. A ja biedna, rozdarta muszę wybierać: dzierganie czy kocię. Czasem jednak wygrywa dzierganie i firanka się powiększa. PS Jak tylko coś nowego pojawi się na podłodze, to kocię musi, no po prostu musi sprawdzić, czy to nadaje się pod kocie cztery litery. Zazwyczaj się nadaje. I przypominam, że schemat do tej firanki znajdziecie w tym poście: Szydełkowa firanka do sypialni, cz. 1