Firanka wstępuje powoli w stadium finalne. Zaczęły się właśnie ostatnie romby, po nich ostatni rząd motywów i będziemy próbować doprowadzić to-to do stanu godnego zawieszenia w sypialni. Na razie jest pomiętolona jak nie wiem co i trochę przyprawia mnie to o dreszcze. Mam nadzieję, że po namoczeniu będzie się trochę efektowniej prezentować. Fotka cyknięta telefonem, więc nie jest pierwszej urody. Ale skoro już jest fotka, to relacja musi się na blogu pokazać. I przyznam szczerze, że im bliżej końca, tym coraz wolniej praca mi idzie. Jakbym nie chciała jej kończyć i odsuwam to ukończenie w czasie. To chyba znak, że dobrze mi się ją dzierga. No i kot oczywiście na posterunku, na niego zawsze można liczyć. Tym razem do pomocy wziął swoją ulubioną myszkę.