Koc, na kocu kot, w dłoni kubek gorącej herbaty, a na nogach ciepłe kapcie. Taką zimę to ja rozumiem! Co prawda do prawdziwej zimy jeszcze trochę czasu zostało, ale przecież to już za chwilę. Ani się obejrzysz, a ona już chłodem dmuchnie za kołnierz, śniegiem sypnie po pas i mrozem wytarga uszy. Nie mówiąc już o przemarzniętych stopach, bo przecież nie ma nic gorszego niż zdrętwiałe od zimna stopy. Ale na to, to ja już mam akurat odpowiedź. A dokładniej mówiąc, to mąż mnie poprosił o „jakieś ciepłe” kapcie, bo jak już chyba wspominałam, on jest straszliwym zmarźluchem. Pod słowami „jakieś ciepłe” możecie rozumieć: grube, jak najgrubsze, jak najcieplejsze, żeby nic a nic zimna nie przepuszczały i żeby były nieco większe, bo będą zakładane na kilka warstw skarpet, przecież od podłogi tak zimno straszliwie, brrr! Oto i one! Małą zapowiedź pokazywałam już na Facebooku. W pasmanterii kupiłam największe druty, jakie mieli. A mieli 15 mm. Z zapasów wyciągnęłam wszystkie włóczki skarpetkowe, jakie miałam. A miałam ich trochę. Bazą kolorystyczną jest akryl, zużyłam z niego ok. 140 gramów (to ten w wielkich motkach, sprzedawany w Kauflandzie). Dziergałam ten kolor potrójną nitką z jednego motka. Pozostałe kolory to melanże włóczki skarpetkowej w zbliżonej kolorystyce. Wzięłam trzy motki, z każdego po nitce z początku i ze środka. Czyli każde oczko, które przerabiałam, składa się z dziewięciu nitek. Choć wydaje mi się, że ta grubość drutów udźwignęłaby jeszcze większą ich liczbę (byłoby cieplej). Nie potrafię powiedzieć, ile dokładnie zużyłam włóczki skarpetkowej, ponieważ przy okazji udało mi się wykończyć kilka końcówek motków, które mi zalegały, a były w podobnej kolorystyce. Przez to też widać, że kapcie nieco się od siebie różnią kolorami. A jak je zrobić? To bardzo proste. Podeszwa to prostokąt nieco większy od wielkości stopy (żeby tych kilka warstw skarpet zmieścić w środku), robiony tylko prawymi. Cholewka to kolejny prostokąt robiony tylko prawymi, nieco dłuższy, aby dało się go ułożyć wokół kostki (trzeba przymierzać). Natomiast wierzch zrobiłam dżersejem od góry, nieco zwężając go ku palcom. Potem to tylko połączyć. Ja użyłam do łączenia jedynie trzech nitek akrylu, dzięki temu zrobił się taki miły akcent kolorystyczny. Przerabiałam półsłupki wokół obwodu całego kapcia i na końcu połączyłam cholewkę z wierzchem. Noo, teraz to już niestraszne mi żadne „Winter is coming”. Mężowi ciepło w stopy, to zima może sobie przychodzić 🙂 A ja w tym czasie Bambosze chętnie ponoszę, bo wciąż są cieplutkie i trzymają fason.